Panel wnioskodawcy
Serwis rownacszanse.org.pl wykorzystuje pliki cookies, które będą zapisywane w Państwa urządzeniu (komputerze, laptopie, smartfonie). W każdym momencie mogą Państwo zmienić ustawienia przeglądarki internetowej i wyłączyć zapis plików cookies.
Wróć do początku

[#14] Równać Szanse to program o zmienianiu świata, w którym żyjemy – Monika Januszewska

Data publikacji: 12.12.2022

W czasach, w których wypożyczanie książek staje się coraz rzadsze, pracowici bibliotekarze i dzielne bibliotekarki udowadniają, że biblioteka to wciąż niezwykle potrzebne miejsce dla lokalnych społeczności. O roli instytucji kultury w małych miejscowościach oraz o swojej przygodzie z Programem „Równać Szanse” opowiada dyrektorka Biblioteki Centrum Kultury i Promocji Gminy Lubiewo, Pani Monika Januszewska.

Skopiowano!

Rafał Jutrznia: – Raport Biblioteki Narodowej z 2020 roku wskazuje, że około 39% Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę. Wydaje mi się, że to nie jest jakiś spektakularny wynik. Co dzisiaj powinna robić biblioteka, żeby przyciągnąć do siebie nowe osoby?

 

Monika Januszewska: – Trudna sprawa. To jest też na pewno pytanie, które zadają sobie wszyscy pracownicy bibliotek w Polsce. Co zrobić? Ostatnio zapanował bardzo słuszny trend na włączanie się bibliotek do ogólnopolskich akcji oraz ciekawych kampanii, takich jak Noc Bibliotek.

 

To akcje, w których nasza biblioteka bardzo chętnie bierze udział każdego roku. Dzięki tego typu przedsięwzięciom mamy okazję pokazać biblioteki z zupełnie innej strony – jako przestrzeń do wspólnego działania.

 

Wydaje mi się, że atutem jest to, że jesteśmy instytucją, która jest najbliżej ludzi. Mieszkańcy przychodzą do nas nie tylko wypożyczać książkę, ale też po prostu porozmawiać. Jeżeli chodzi o czytanie, to rzeczywiście wyniki nie są imponujące, ale biblioteki to nie tylko wypożyczalnie książek i mam nadzieję, że od tego się odchodzi – że taki model już nie istnieje nigdzie w Polsce.

 

Dzisiaj przede wszystkim jest to przestrzeń do spotkań oraz organizacji różnych wydarzeń. A jeżeli dzięki tym działaniom uda się zdobyć nowych czytelników, to będzie to tylko plus.

 

No właśnie, w mniejszych miejscowościach często biblioteki są jedyną możliwością do tego, aby się w jakiś sposób zaangażować – kulturalnie lub społecznie. Program „Równać Szanse” tę misję promuje, a biblioteki są często miejscem, w którym te projekty są realizowane. To wynika z chęci poszerzenia swojej oferty czy raczej przeświadczenia, że ktoś przyjdzie na projekt, a może przy okazji wypożyczy książkę?

 

– Bardzo dużo zależy w tej kwestii od bibliotekarza. Z mojej perspektywy – choć teraz jestem dyrektorką, ale przez sześć lat pracowałam jako bibliotekarka – wyglądało to tak, że chciałam zacząć nową formę współpracy z młodzieżą. Sama wypożyczalnia książek nie leżała w mojej dosyć energicznej naturze. Chciałam poszerzyć zakres działań.

 

Na portalu biblioteki.org pojawiła się informacja o naborze do Programu „Równać Szanse”. Moja droga była dość długa, ponieważ za pierwszym razem mój projekt się nie zakwalifikował.

 

Zresztą – patrząc na niego z perspektywy czasu uważam, że nie zakwalifikował się słusznie. Potem pojechałam na szkolenie, gdzie dopiero poznałam ideę tego Programu i zrozumiałam na czym powinien skupiać się projekt. Wtedy też udało się napisać wniosek, który otrzymał dofinansowanie. Dostałam więc dużą lekcję od tego programu.

 

To znaczy jaką?

 

– Gdy mój projekt otrzymał dofinansowanie to myślałam, że już wszystko wiem. Pojechałam jednak na kolejne szkolenie, tym razem dla koordynatorów i znowu okazało się, że jednak nic nie wiem.

 

To są rzeczywiście programy, które zmieniają rzeczywistość, modyfikują podejście do pracy z młodzieżą i wprowadzają ogromne zmiany w myśleniu koordynatora. Ktoś mógłby powiedzieć, że oferowane dotacje finansowe nie są zbyt duże, bo czym jest osiem i pół tysiąca w dzisiejszym świecie.

 

Oczywiście, że są programy, w których można otrzymać o wiele wyższe dofinansowanie. To jednak jest program o zmianie świata, w którym żyjemy. Jeżeli ktoś raz sięgnął i zaszczepił się ideą „Równać Szanse” to sięga po nią dalej, żeby robić zmiany w swoim najbliższym otoczeniu.

 

Czyli o Programie dowiedziała się Pani ze strony internetowej. I co ostatecznie przekonało Panią do tego, że warto spróbować?

 

– Program jest dedykowany miejscowościom takim jak Lubiewo, czyli nie większym niż dwadzieścia tysięcy mieszkańców. Naprawdę poczułam, że to oferta skierowana do nas – nie do wielkich miast, tylko do małych miejscowości i wsi.

 

Do nas, czyli także dla młodzieży, a tego typu wydarzeń i przedsięwzięć nam bardzo brakowało. To była ta zachęta, żeby skorzystać z okazji.

 

Wspomniała Pani o tym, że Program rozwija koordynatorów. Rozwinął także Panią?

 

– To był dla mnie wręcz krok milowy. Zgłaszając się do Programu w ogóle nie myślałam o nim w kontekście własnego rozwoju osobistego, jednak po udziale w „Równać Szanse” posypały się inne szkolenia i  możliwości.

 

Czasami myślę o sobie jako części wielkiej rodziny Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, ponieważ fundacja bardzo dba o rozwój koordynatorów.


To nie wygląda tak, że organizują szkolenia dla koordynatorów po uzyskaniu przez nich grantów, a potem już nic, drogi się rozchodzą. Są inne możliwości, takie jak chociażby szkolenia z nowoczesnych technologii.

 

W pewnym momencie otrzymaliśmy zaproszenie od pana Artura Łęgi, koordynatora Programu „Równać Szanse” z ramienia Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży, do wzięcia udziału w Forach Lokalnych Programu „Równać Szanse”, a następnie Pan Artur rekomendował mnie do wzięcia udziału w Programie „Liderzy PAFW”.

 

To również było coś, co mnie bardzo zmieniło i wzmocniło, rozwinęło kompetencje zarządzania zespołem oraz radzenia sobie z konfliktami. To koło się kręci cały czas i na razie się nie zatrzymuje. Ciągle się rozwijam – kilka dni przed naszą rozmową brałam udział w szkoleniu pogłębionego dialogu dla alumnów Programu „Liderzy PAFW”.

 

W 2012 roku pierwszy raz organizowaliśmy projekt dla młodzieży, a kula śnieżna ciągle się toczy i staje się coraz bardziej okazała, co chyba bardzo dobrze świadczy o „Równać Szanse”.  

 

Kula śnieżna toczy się już od dwudziestu lat, ponieważ „Równać Szanse” obchodzi w tym roku swój wielki jubileusz. Od niego w Pani przypadku się zaczęło, ale jak już Pani wspomniała, na drodze pojawił się także Program „Liderów PAFW”. Czego można się tam nauczyć?

 

– To co jest niezwykłe w „Liderach PAFW” to fakt, że spotyka się tam mnóstwo przeróżnych osób, które działają w organizacjach pozarządowych, instytucjach kultury, są członkami samorządów.

 

To jest niepowtarzalna okazja do przyjrzenia się tym organizacjom z różnej perspektywy. Uczymy się tam samoświadomości i nabywamy ogromne doświadczenie dzięki uczestnictwu w wielu warsztatach. To pomaga stworzyć własną, indywidualną ścieżkę rozwoju. Otrzymujemy mentora, który nas prowadzi i czuwa nad nami przez cały rok. Mamy okazję do podpatrzenia tego, jak inni realizują swoje projekty.

 

To taki całościowy program, który wywarł na mnie ogromne wrażenie i spowodował dużą zmianę w moim życiu, tym bardziej, że brałam w nim udział akurat wtedy, gdy objęłam stanowisko dyrektora instytucji kultury.


I to mi bardzo ułatwiło zarządzanie całą instytucją. Jestem niesamowicie wdzięczna Panu Arturowi za rekomendację, bo gdyby nie on, to ten Program po prostu by mi się nie przytrafił.  Atutem jest także to, że to przedsięwzięcie jest dla nas bezpłatne.

 

Mówimy o rozwoju, o zwiększaniu kompetencji. Ale do tego prowadziła długa droga – pierwszy projekt w ramach „Równać Szanse” nie zadziałał. Potem było szkolenie i drugie podejście, które tym razem przyniosło sukces. Czego brakowało w tym pierwszym wniosku?

 

– Wydaje mi się, że w pierwszym projekcie w ogóle nie uchwyciłam idei „Równać Szanse”. Dopiero szkolenie pozwoliło mi spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy.

 

Czasami, czytając ofertę projektową i regulamin wydaje nam się, że wszystko już wiemy i jesteśmy gotowi. Cóż, w moim przypadku okazało się, że to tak niestety nie działa.

 

Takie szkolenia z pisania projektów, które oferuje „Równać Szanse” są niezwykle istotne i wartościowe, ponieważ uczą tego, co należy we wnioskach ująć od strony formalnej, ale także ideowej.

 

Rzeczywiście potem to zrozumiałam, a wraz z projektem, który otrzymał dofinansowanie moja przygoda z Programem zaczęła się na dobre, bo po nim zorganizowałam kolejne dwa.

 

Co w takim razie powinien zawierać w sobie taki projekt, aby nie tylko był atrakcyjny dla młodych ludzi, ale także – a może przede wszystkim – wartościowy?

 

– To jest bardzo trudne pytanie. Wydaje mi się, że kluczową kwestią jest tutaj stworzenie odpowiedniej przestrzeni do integracji i zawiązywania relacji – nie tylko między samą młodzieżą, ale także relacji z koordynatorem.

 

Musimy mieć czas na to, żeby wyjść z takiej szkolnej relacji „nauczyciel-uczeń”. „Równać Szanse” to nie szkoła, to nie nauczyciel i nie uczniowie. Wyjście z tej roli jest dla koordynatora niezwykle istotne i wręcz fundamentalne.


To może być trudne także dla młodzieży, która jest przyzwyczajona do takich stosunków z dorosłymi. Sytuacje projektowe to nie są sytuacje, w których uczestnicy mają się czegoś od nas uczyć.

 

W moim przypadku przeważnie byliśmy na równym poziomie. Jeżeli były jakieś nowe rzeczy, to uczyliśmy się ich razem.  Nie było nauczyciela, który wyłożyłby całą wiedzę. W takiej sytuacji wyjście z takiej relacji było łatwiejsze, bo razem z młodzieżą mieliśmy tak naprawdę zerową bazę wyjściową.

 

Dla mnie, jako koordynatora, trudne było oddanie młodym przestrzeni do działania. Kiedy jesteśmy za coś odpowiedzialni, czasami również finansowo, to obawiamy się oddać tę decyzyjność. A to ona nauczy młodzież najwięcej.

 

Z drugiej strony, nie da się też całkowicie zakładać rąk za siebie. Trzeba znaleźć równowagę pomiędzy nie wtrącaniem się, oddawaniem młodzieży przestrzeni do podejmowania decyzji i jednocześnie motywowaniu młodzieży poprzez dawanie im poczucia bezpieczeństwa.

 

To dopiero jest wyzwanie!

 

Znalazła już Pani jakąś sprawdzoną metodę na motywowanie młodzieży?

 

– Przede wszystkim trzeba rozmawiać i dopytywać. W momencie, w którym pojawiają się kryzysy – a proszę mi uwierzyć, zawsze się pojawiają – i na przykład na spotkanie przychodzi mniejsza liczba osób lub występują jakieś niepokoje, to trzeba rozmawiać, wracać do początku, czyli do tworzenia relacji. To kosztuje dużo czasu i własnego zaangażowania.

 

Wydaje mi się jednak, że tylko poprzez dialog i rozmowę możemy dojść do pewnych rzeczy. Czasami widzimy, że ktoś nie przyszedł na zajęcia. Może nie przyszedł, ponieważ nagle okazało się, że nie pasuje mu dany dzień, dana godzina. A może to wina problemów osobistych i rodzinnych. Takie rzeczy nie przekreślają uczestnika.

 

Nie można kogoś od tak skreślić z listy, ponieważ nie pojawił się na spotkaniu. Trzeba drążyć i dochodzić.

 

Czyli podsumowując: rozmowa, równa pozycja, drążenie i dociekanie.

 

– Dociekanie i uważność na drugą osobę.

 

A co w tym wszystkim było dla Pani najtrudniejsze?

 

– Koordynator często pisząc projekt ma już swoje wyobrażenie odnośnie tego, jak będzie to wszystko wyglądało w praktyce. I tu następuje ostre zderzenie z rzeczywistością, ponieważ młodzież może wiele kwestii widzieć inaczej. To było dla mnie trudne.

 

W pewnym momencie już wiedziałam, że moja koncepcja odpadła, poszła w siną dal, więc trzeba było stworzyć nową, uwzględniając wiele zmian podyktowanych przez młodzież. I te zmiany pojawiały co chwile, a przy tym nie zapominajmy o palących się terminach.

 

Dla kontrastu, gdy organizuję coś sama, to harmonogram musi mi się zgadzać i dopinać, a w tym przypadku wszystko się rozjeżdżało. Musiałam nauczyć się przyjmować to, że rzeczy idą zupełnie inaczej niż sobie je wyobrażałam, ale to nie znaczy, że idą źle. Tu nie ma w ogóle takiego oceniania – dobrze czy źle. Jest po prostu inaczej.

 

Tak, największym wyzwaniem było dla mnie przyjęcie tego do siebie, że coś można zrealizować inaczej i to może przynieść fantastyczne efekty. Długo dochodziłam do momentu, w którym przestałam oceniać w kategoriach „dobre/złe”. Nie ma takich rzeczy. Są po prostu inne.

 

A czy wraz z tym rozwojem pojawił się także nowy sposób postrzegania młodzieży? Bo nawet ja, jako jej jeszcze niedawny przedstawiciel, spotkałem się z wieloma negatywnymi opiniami na temat moich rówieśników. Zastanawiam się, czy ten Program jest w stanie zmienić to myślenie.

 

– Moim zdaniem tak. Ten Program naprawdę ma szanse to myślenie zmienić. Oczywiście nie jest tak, że realizując projekt nasza rzeczywistość zmienia się o 180 stopni i wszyscy po chwili powiedzą „jaka ta młodzież jest cudowna”.

 

To kosztuje dużo czasu, mnóstwo pracy, ale daje efekt. Wszystko oczywiście metodą małych kroków. Mówię to spoglądając na siebie oraz na to ile musiałam włożyć pracy w zmienienie tego postrzegania w sobie, a przecież byłam koordynatorem, który spotykał się z nimi regularnie każdego tygodnia.

 

To trudna robota, ale zdecydowanie warta wysiłku. Cały czas w tym aspekcie powtarzam o tym, jak ważny jest pogłębiony dialog.

 

Czasami widzimy tylko to, co jest na wierzchu – sposób wypowiadania się, to czy ktoś przychodzi punktualnie. Żeby zobaczyć wnętrze i wszystko co znajduje się głębiej, musimy wejść w relację i poświęcić swój czas, mieć chęci i motywację.

 

W jaki sposób nawiązać tę relację z młodymi ludźmi? Jak pozwolić im sobie zaufać?

 

– Nie wiem czy to sprawiło, że miałam łatwiej, ale prowadziłam już wcześniej dwa młodzieżowe zespoły taneczne i posiadałam taki zalążek tego zaufania oraz pewnego rodzaju kapitał, który mogłam wykorzystać przy tworzeniu grupy „Równać Szanse”.

 

Część osób z grupy tanecznej bardzo się ze mną związała i tak naprawdę pierwszy skład w projekcie stanowiło pięć dziewczyn z zespołu tanecznego. To one namawiały i przekonywały swoich rówieśników do dołączenia.

 

To był mój osobisty przepis na sukces – posiadanie bazy osób związanych w pewien sposób ze mną i moją działalnością. Były też plakaty i media społecznościowe, ale powiem szczerze, że
te działania nie przynosiły szczególnego efektu. Młodzież docierała do młodzieży. Ktoś przyprowadził koleżankę, koleżanka kolegę i w ten sposób to się rozrastało.

 

Wspomniała Pani o zajęciach tanecznych. Biblioteka Centrum Kultury i Promocji Gminy Lubiewo to nie tylko biblioteka. Czym się zajmujecie?

 

– Oprócz biblioteki prowadzimy Dom Kultury i dziewięć świetlic wiejskich, więc można powiedzieć, że jest to prawdziwe – i jedyne – centrum kultury od A do Z w gminie Lubiewo.

 

Oferujemy stałe zajęcia taneczne, teatralne, wokalne, naukę gry na instrumentach, organizujemy przeróżne koncerty, spotkania plenerowe i konkursy. Nasze spektrum działań jest spore, ale nie osiadamy na tym, co już mamy.

 

Ostatnio próbujemy umocnić naszą więź ze społecznością, więc organizujemy także konkursy na inicjatywy lokalne. Niedawno zresztą ogłosiliśmy kolejny konkurs na organizację wydarzenia na plaży nad jeziorem.

 

Staramy się iść w kierunku tworzenia kultury wspólnie z ludźmi, a nie jedynie dla ludzi. To jest kolejne z naszych wyzwań, ale cała droga dopiero przed nami.

 

A co takie instytucje kulturalne mogą zyskać, angażując się w Program „Równać Szanse”?

 

– Część młodzieży po prostu w tej instytucji zostaje. Mam na myśli młodzież, która już dorosła.  Ostatnio uświadomiłam sobie, że wszystkie osoby, które brały udział w moich projektach z „Równać Szanse” już są pełnoletnie i rozpoczęły ścieżkę zawodową.

 

Te osoby cały czas mają z nami kontakt, są zaangażowane w działania instytucji. W sytuacjach, w których potrzebowaliśmy pomocy okazywało się, że te osoby są chętne wrócić i tą pomocą służyć.

 

Często mogę zauważyć je na widowni podczas naszych wydarzeń. Wtedy też często podchodzą i oferują swoje umiejętności. Znają tę drugą stronę, ponieważ sami organizowali przeróżne eventy, więc wiedzą, że wsparcie czasami się przydaje.

 

Dzięki zdobytemu doświadczeniu są chętni do niesienia nam pomocy. To jest niezmiernie fajne i wartościowe. Patrzę na to z ogromną przyjemnością i zwłaszcza wtedy dostrzegam, że warto było się zaangażować.

 

W ten sposób pozyskuje się grupę młodzieży i tak naprawdę na tym mogłabym skończyć, bo młodzi w instytucji kultury są przez nas, pracowników tego sektora, bardzo pożądani. Ta grupa wiekowa wymaga większego zaangażowania – nie wystarczy wywiesić plakatu z informacją o spotkaniu, żeby pozyskać młodych uczestników. Trzeba usiąść i porozmawiać, uzgodnić szczegóły, dzień i godzinę zajęć.

 

Czasami kończy się to tak, że zajęcia ustalamy na piątkowy wieczór. Wtedy pojawia się pytanie o to, czy jesteśmy otwarci na wprowadzenie aż takich zmian we własnym harmonogramie i życiu osobistym.

 

To wszystko przynosi jednak ogromne korzyści, których wymiar zależy od tego ile jesteśmy w stanie dać od siebie.

 



Monika Januszewska – dyrektorka instytucji Biblioteka Centrum Kultury i Promocji gminy Lubiewo, koordynatorka projektów realizowanych w ramach Programu „Równać Szanse”, liderka Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.

Kontakt

Chętnie pomożemy i rozwiejemy wątpliwości

Paweł Walecki

🧑‍💼 Dyrektor Programowy

✉️ pawel.walecki@civispolonus.org.pl

☎️ 609 458 344

ℹ️ Sprawy merytoryczne