[#8] Razem możemy więcej! – Szymon Michalak
Data publikacji: 12.12.2022Za oknem sypie śnieg, a my wypoczęci wracamy po przerwie świątecznej! Gościem dzisiejszych Inspirujących Historii z Równać Szanse jest Szymon Michalak, którego bez wątpienia można nazwać prawdziwym działaczem społecznym. Brał udział w Programie „Równać Szanse”, był uczestnikiem szkolenia Młodzieżowych Liderów, założył własną fundację, a w międzyczasie wyreżyserował autorski spektakl.
Rafał Jutrznia: – Szymonie, Twój udział w Programie Równać Szanse wynikał ze społecznych zainteresowań, które były w Tobie od dawna, czy to dopiero podczas trwania projektu odkryłeś w sobie duszę społecznika?
Szymon Michalak: – To jest bardzo ciekawa historia, bo do projektu z Równać Szanse dołączyłem przez przypadek. Wcześniej nie wykazywałem społecznych aspiracji. Rzeczywiście, zawsze szedłem w stronę jakiejś działalności – choć z reguły była to działalność kulturalna.
Do projektu dołączyłem ze względu na jego tematykę filmową. Instruktorka lokalnego teatru, w którym grałem, znalazła ogłoszenie i poleciła nam je, mówiąc, że to może być dobre doświadczenie.
Tam odkryłem, że to jest droga, którą chciałbym obrać. Z tego później wyniknął fakt, że skończę niedługo studia kulturoznawcze w Poznaniu, a to kierunek bardzo uspołeczniony.
Bardziej identyfikuje się z tym, co robię na co dzień, a wiedza, którą zdobywam na studiach pomaga mi w codziennej działalności.
Czyli projekt nie odbywał się i nie był realizowany przez stowarzyszenie, do którego należałeś. To instruktorka Cię pokierowała?
– Dokładnie tak.
To gdzie był realizowany?
– Projekt był realizowany przez Stowarzyszenie Wsi Bukowiec, 10 kilometrów od mojego Międzyrzecza. Moja instruktorka prowadziła zajęcia w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury – czyli w mieście.
Okazało się, że projekty z Równać Szanse są tam prowadzone od długiego czasu, ale do mnie te informacje po prostu nie dochodziły. Być może dlatego, że wcześniej się tym nie interesowałem. I tak zaczęła się moja przygoda. Najpierw był pierwszy projekt, a potem inne.
Czym zajmowaliście się podczas pierwszego projektu?
– Pierwszy z projektów był związany z tematyką filmową i trwał piętnaście miesięcy. Dołączyłem do niego ze względu na swoje zainteresowania związane z teatrem, ale ten projekt wszystko zweryfikował. Zapoczątkował wiele zmian w moim życiu.
To znaczy? Bo brzmi to bardzo poważnie.
– Zmieniło się środowisko, w którym się obracałem, pojawiły się nowe kręgi znajomych. Zmianie uległo moje postrzeganie tego, co chcę robić w przyszłości. Okazało się, że nie tylko pasja związana z grą w teatrze jest dla mnie ważna.
Zaczęło odpowiadać mi bycie po drugiej stronie, czyli kreowanie tego, co dzieje się na scenie lub za kamerą – byłem reżyserem filmu, który razem z grupą projektową stworzyliśmy. Dlatego wydaje mi się, że ten projekt otworzył przede mną szereg możliwości, których wcześniej nie dostrzegałem.
Możliwości, którymi nie byłem zainteresowany. Projekt pokazał mi, że w teatrze jest wiele innych bramek, z których można skorzystać, a nie tylko grać na scenie.
Czyli film, który wyreżyserowałeś był swego rodzaju zwieńczeniem projektu. O czym opowiadał?
– Był to film fabularny, może nawet odrobinę fantastyczny. Nosił tytuł “W między czasie” i opowiadał o przypadkowych ludziach, którzy zatrzymują się w pewnej przestrzeni czasowej, bo mają coś do zrobienia.
Puenta była taka, że koniec końców muszą zatrzymać się też w życiu, spojrzeć na nie i podjąć decyzję – co robić dalej, żeby nie błądzić w tym świecie i obrać ścieżkę.
I to był pierwszy raz, kiedy coś reżyserowałeś?
– Zgadza się, to był pierwszy raz, gdy stałem się taką „niewidzialną ręką”, która coś tworzy. Wydaje mi się, że tak jest do dzisiaj. W działaniach, które realizuję, ważne jest to, by widać było proces, w którym ludzie osiągają założone przez siebie cele i się rozwijają.
Niekoniecznie chodzi mi już o to, żebym to ja był widoczny. Reflektory świecą na uczestników i wydaje mi się, że jest to jedna z najważniejszych rzeczy, które wyciągnąłem z programu.
Jest coś, co wspominasz jako największe wyzwanie, z którym musiałeś się zmierzyć w czasie trwania projektu?
– Pamiętam siebie z początku tego projektu. Trafiłem do niego z sześcioosobową grupą znajomych z teatru, w którym byłem. Znaliśmy się ponad dziesięć lat, a to spowodowało, że byliśmy zamknięci na innych oraz na nowe wyzwania.
Byliśmy na tyle hermetyczni, że bardzo trudne było dla mnie otworzenie się na te wszystkie działania. Pamiętam też, że to było wyzwanie w ogóle dla całej grupy projektowej, która liczyła ponad dwadzieścia osób.
Wtedy zaczęło się zmieniać to, jak postrzegam… tak właściwie wszystko.
Po projekcie był drugi, a to znaczy, że Program Równać Szanse zatrzymał Cię przy sobie. Dlaczego?
– Dlatego, że po projekcie filmowym stwierdziłem, że to mógłby być właśnie sposób na moje życie. Zdałem sobie sprawę z tego, że chciałbym działać społecznie, działać na rzecz rozwoju młodzieży, a wraz z kolejnymi przedsięwzięciami również na rzecz rozwoju dzieci, na ich integracje i tworzenie wspólnot.
Równać Szanse było pewnego rodzaju bezpieczną przestrzenią do nauki, do popełniania błędów – już nie tylko jako uczestnik, ale też jako koordynator.
I co w takim razie zmotywowało Cię do tego, żeby wziąć udział w szkoleniu Młodzieżowych Liderów?
– Na początku byłem sceptycznie nastawiony do szkolenia. Do projektu trafiłem nie jako stuprocentowy lider, a raczej jako osoba wycofana i zamknięta. Być może przejawiałem jakieś cechy lidera, ale to wszystko było nieoszlifowane. Byłem pogubiony w tym wszystkim, szukałem siebie.
To moja koordynatorka zauważyła, że szkolenie może być dla mnie dużą szansą. Wysłałem list i pojechałem – rzeczywiście jestem jej bardzo wdzięczny za to, że namówiła mnie na udział w szkoleniu. Bardzo dużo mi dało.
Chyba nieco inaczej działa się w grupie, w której każdy ma pewnego rodzaju przywódcze ambicje.
– To jest taka grupa, w której każdy ma coś do powiedzenia. W takich przypadkach cały czas trzeba iść na kompromis. Każdy był liderem, więc zawsze musieliśmy ze sobą rozmawiać, bo zdanie każdego z uczestników musiało zostać uwzględnione.
Wydaje mi się, że to dało mi umiejętności, które wykorzystuję do dziś – nauczyłem się patrzeć na to, czego inni chcą. To jest to, co jest w tym działaniu najważniejsze. Trzeba być taką osobą, która pokaże drogę i możliwości, a inni wykorzystają je tak, jak tylko chcą.
A zdarzały się kłótnie i brak kompromisów?
– Jasne, zdarzały się. Wydaje mi się jednak, że to nie były na tyle newralgiczne momenty, żeby ktoś się na kogoś obrażał. Pamiętajmy, że to wszystko odbywało się w takim zamkniętym akwarium, nieco laboratoryjnych warunkach.
To było też o tyle fajne, że od razu mieliśmy okazję do zdystansowania się i wyciągnięcia wniosków z tego, co robimy.
Po szkoleniu zostałeś w strukturach Programu Równać Szanse?
– Tak. Po szkoleniu zrealizowałem jeden projekt w Stowarzyszeniu Wsi Bukowej, a drugi koordynowałem już pod skrzydłami fundacji „Dotyk Kultury”, którą otworzyłem.
Pierwszy z nich był próbą moich możliwości oraz sprawdzeniem tego, czy moi rówieśnicy będą chcieli ze mną współpracować.
Drugi był o wiele pewniejszy, jeśli chodzi o mnie jako koordynatora. Nasze działania opierały się na otwartych performance’ach i uczestnictwie publiczności.
Niestety – złapała nas pandemia i musieliśmy trochę przebudować nasze plany, a w efekcie zakończyć projekt nieco wcześniej.
Jesteśmy rówieśnikami i mówiąc szczerze – gdy wspominasz o własnej fundacji, to zaczynam się zastanawiać skąd w takim młodym człowieku pojawiła się potrzeba jej założenia.
– Na co dzień mieszkam w Poznaniu. Cały czas myślę o swoim mieście, które jest dla mnie takim punktem wyjścia do moich planów i działań. Nawet moja praca licencjacka mówi o specyfice społeczności lokalnej w Międzyrzeczu.
To miasto jest dla mnie warsztatem do poznawania wszystkich sposobów na działanie. Potrzeba założenia fundacji wyniknęła z tego, że organizacje pozarządowe, działające w Międzyrzeczu nie mają narzędzi i wiedzy niezbędnej do działania.
Na początku Fundacja „Dotyk Kultury” miała zrzeszać niezależnych artystów i animatorów, pomagać im w kreowaniu działań lokalnej społeczności. Z czasem pomysł ewoluował i jestem na takim etapie, w którym wiem ze stuprocentową pewnością, że moja fundacja powstała po to, by tworzyć miejsce do rozwoju dla każdej grupy wiekowej i społecznej. Chcę je zintegrować, pokazywać im stojące przed nimi możliwości.
Pamiętajmy, że w małych miejscowościach często dostęp do kultury i oświaty jest utrudniony – czy to z powodu wykluczenia komunikacyjnego, czy ograniczeń finansowych.
Działalność mojej fundacji jest więc trochę tożsama z Programem „Równać Szanse”. RS trafia do młodzieży, ma za zadanie przekazać im wiele kompetencji, które realnie pomagają w przyszłości.
„Dotyk Kultury” zajmuje się tym, żeby dawać możliwości ludziom, którzy chcą działać na własnych warunkach. Uważam, że każdy z nas powinien iść swoją drogą i rozwijać się w tych kierunkach, których chce.
Ostatnią rzeczą, którą udało nam się zrealizować przed pandemią było pozyskanie od gminy lokalu na działalność Miejskiego Centrum Działań Oddolnych.
Przydało mi się wtedy mnóstwo kompetencji nabytych podczas udziału w „Równać Szanse”. W naszej gminie chyba nie ma takiej organizacji, która działałaby na tyle aktywnie, by potrzebna byłaby jej jakakolwiek stała przestrzeń. Najczęściej odbywa się to w ten sposób, że organizacje pozarządowe korzystają z biblioteki bądź ośrodka kultury. Oczywiste jest więc to, że ta przestrzeń jest ograniczona, a grafik napięty, przez co czasami trudno jest znaleźć dogodny termin. Chcę stworzyć miejsce, które będzie zawsze otwarte na te osoby chcące działać, a to działanie opierają na niezależności od jakichkolwiek instytucji.
Śmieję się, że w bonusie z lokalem dostaliśmy także zasoby ludzkie – podczas podpisywania umowy okazało się, że działa tam dwudziestopięcioosobowa grupa seniorów, którzy nie chcieli się zrzeszać z Domem Seniora w Międzyrzeczu.
Dla nich najważniejsze było to, by móc się spotkać ze sobą, pośpiewać, ale przede wszystkim porozmawiać. Wydaje mi się, że rozmowa jest tym, czego seniorom najbardziej brakuje.
Chciałem odpowiedzieć na tę potrzebę spotkań. Niestety – lokal, który otrzymaliśmy od gminy jest do remontu, na który nadal czekamy.
Na początku myślałem, że porwałem się z motyką na słońce. Jako młody człowiek bez doświadczenia w tego typu działaniach byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tego, czy się uda. Stwierdziłem jednak, że jeśli nie spróbuję, to będę tego potem żałował.
Okazało się, że istnieją programy, przy pomocy których takie inicjatywy można tworzyć. W zeszłym roku spróbowaliśmy i prawie udało się doprowadzić do remontu, ale ponownie – zaskoczyła nas pandemia.
Mam nadzieję, że w tym roku ruszymy raz jeszcze i w końcu będziemy mogli otworzyć nowe Miejskie Centrum Działań Oddolnych.
Cofnijmy się do czasów sprzed pandemii, a nawet sprzed założenia Fundacji „Dotyk Kultury”, czyli do 2018 roku. Premierę miał twój autorski spektakl „Demaskacja”, wystawiany na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury. O czym opowiadał i jak wspominasz proces jego tworzenia?
– To był czas, w którym na naszym lokalnym rynku kultury ulegały zmianie różne rzeczy. Zmieniła się dyrekcja ośrodka kultury, która dała mi możliwość bycia w tym ośrodku jako wolontariusz i prowadzenia studenckiej grupy teatralnej.
To była moja ówczesna grupa, z którą braliśmy zresztą udział w projekcie realizowanym w ramach Programu „Równać Szanse”. Dyrekcja dała nam szansę – wydaje mi się, że dobrze wykorzystaną.
Spektakl powstał z etiud teatralnych, które tworzyliśmy wspólnie przez pół roku. Opowiadał o tym jak trudno być sobą w dzisiejszym świecie. Już sam tytuł mówi o swego rodzaju „demaskacji”, czyli o zdejmowaniu niewidocznych masek, przez które nie pokazujemy swoich uczuć oraz emocji, których wydaje nam się, że nie powinno się ujawniać.
Ten spektakl wynikał też z naszych prywatnych potrzeb, które w tamtym czasie odczuwaliśmy.
Jak na swój wiek masz ogromne doświadczenie w koordynowaniu różnych projektów – co z resztą udowodniłeś. Co jest najważniejsze w pracy koordynatora? O czym trzeba pamiętać w zarządzaniu grupą ludzi?
– Pierwsze, co przychodzi mi na myśl to zespół. Bez zespołu i innych rąk nie jesteśmy w stanie zrobić praktycznie nic.
Program Równać Szanse pokazał mi, że razem możemy więcej. Jeśli chodzi o samą koordynację czegokolwiek, to również powołam się na moje wspomnienia z Programem.
Ważną lekcją, którą dało mi uczestnictwo w projekcie i szkoleniu jest to, żeby jako lider bądź koordynator „mieć ręce zawsze z tyłu”. Co to znaczy? To znaczy tyle, że my, jako koordynatorzy, powinniśmy być przewodnikami sugerującymi się tym, co mówią uczestnicy.
Naszym zadaniem jest torowanie drogi, którą chcą iść inni. Musimy być taką „niewidzialną ręką”, o której mówiłem na początku. Taka ręka podpowie, doradzi, ale nigdy niczego nie narzuci.
W innym wypadku nie będzie żadnego rozwoju. Ani grupy, ani osobistego. A działanie polega na tym, by ciągle iść naprzód.
—
Szymon Michalak – student kulturoznawstwa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, były uczestnik projektów realizowanych w Międzyrzeczu w ramach Programu „Równać Szanse”. Młodzieżowy Lider w 2017 roku, założyciel Fundacji „Dotyk Kultury”.