Panel wnioskodawcy
Serwis rownacszanse.org.pl wykorzystuje pliki cookies, które będą zapisywane w Państwa urządzeniu (komputerze, laptopie, smartfonie). W każdym momencie mogą Państwo zmienić ustawienia przeglądarki internetowej i wyłączyć zapis plików cookies.
Wróć do początku

[#5] Granice budujemy sobie sami – Adam Gruba

Data publikacji: 12.12.2022

Zastanawialiście się kiedyś nad wakacjami w Indonezji? Na razie może się to okazać niemożliwe, dlatego na rozgrzanie serc zapraszamy na rozmowę z Adamem Grubą, który od lat tworzy na wyspie Jawa Sesamę, czyli miejsce dla lokalnej społeczności artystycznej, a który swoje pierwsze kroki stawiał w Programie Równać Szanse.

Skopiowano!

Rafał Jutrznia: – Dzień dobry! Budujemy teraz wielki most z Warszawy do Indonezji, w której znajduje się mój i Państwa gość – Adam Gruba. Adamie, witam Cię serdecznie. 

Adam Gruba: – Cześć! Bardzo miło mi Was słyszeć z tak daleka – i z tak bliska jednocześnie. 

Nasi słuchacze nie mają okazji tego zobaczyć, ale aktualnie znajdujesz się… no właśnie. Może to Ty lepiej opowiedz nam, gdzie przebywasz i czym się tam zajmujesz. 

– Od 2016 roku mieszkam i pracuję w miejscu, które stworzyłem w Indonezji w mieście Yogyakarta, znajdującym się na wyspie Jawa. Miejsce to nazywa się Sesama i jest galerią, miejscem spotkań – tak zwanym community hub, które łączy społeczności artystów z Polski i Indonezji, próbując namówić ich do łamania postkolonialnego schematu funkcjonowania takowych miejsc. 

Do Sesamy jeszcze na pewno wrócimy, ale skąd w Twojej głowie pojawił się pomysł na wyjazd do Indonezji?

– W 2012 roku po ukończeniu studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie dostałem wiadomość od przyjaciółki, która powiedziała, że powinienem spróbować wystartować w konkursie o stypendium. Jest to aplikacja pozwalająca na roczny pobyt w Indonezji i studia na tamtejszej uczelni. Udało mi się zakwalifikować i w taki sposób się tu znalazłem. Po powrocie do Polski myślałem przez trzy lata co zrobić, aby wrócić do tego kraju i zrobić tu coś „z sensem”. 

Doświadczyłeś wtedy pewnego szoku kulturowego? Wiesz, Indonezja to zupełnie inne miejsce i kultura niż ta, z którą miałeś do czynienia w Polsce. 

– Tak, to był szok, aczkolwiek bardzo pozytywny. Pierwszej nocy po moim przylocie nie byłem w stanie przejść przez ulicę, bo ruch samochodów jest tutaj naprawdę duży. To było dla mnie bardzo interesujące – w końcu natężenie populacji jest tutaj niesamowicie duże. Był to przyjemny szok, ponieważ dużo podróżuję ze swoimi projektami, choć był to wtedy mój pierwszy raz w Azji. 

No dobrze, trafiłeś do Indonezji, ale jak wyglądała Twoja droga od powrotu do Polski do utworzenia Sesamy?

– W Indonezji studiowałem oraz działałem jako artysta sztuki performance i sztuk wizualnych. Zafascynowało mnie to, że tutaj pracuje się nieco inaczej niż w Polsce – w większym natężeniu działa się grupowo, jako community. Stwierdziłem, że wymiana doświadczeń, która się tutaj dzieje, będzie niesamowitym powodem do tego, by zbudować most, o którym zresztą była już dzisiaj mowa. Zaczęło się od fascynacji lokalnym środowiskiem i następnie próby uczenia moich znajomych Polaków rozpowszechnionego tutaj sposobu pracy.

Czy zdobywając możliwość wymienienia tych doświadczeń, jesteś w stanie stwierdzić, że sztuka nie ma granic?

– Oczywiście, że nie ma granic. Nie ma granic, jeśli nie chcemy, żeby jakiekolwiek były. Granice sami budujemy. Możemy je przekraczać i ich nie widzieć, ale pojęcie kultury od wieków je stawia. Ze swojego doświadczenia jestem w stanie powiedzieć, że jeśli się o tym zbytnio nie myśli, to można je przełamywać, bo one wtedy w jakimś sensie nie istnieją. 

Jakie były pierwsze działania, które podjąłeś w ramach Sesamy?

– Pierwszym działaniem w ramach Sesamy było tak właściwie otwarcie tego miejsca. Znałem już tu wiele osób i zaprosiłem je do współpracy. Jawajczycy nadal bardzo mocno związani są z rytualizmem, pozostałym tutaj animizmem, który co prawda w jakiś sposób połączył się z obecnym tu islamem. W związku z tym jeden z moich znajomych zaproponował, że tuż przed rozpoczęciem działalności powinniśmy przejść na pięciodniowy post. Rzeczywiście pięć dni pościliśmy, jedząc tylko specyficzne potrawy, głównie warzywa i owoce. Dzięki temu to miejsce miało nam się „lepiej otworzyć”. Natomiast samo otwarcie Sesamy polegało na spotkaniu z lokalną społecznością, która jest wokół nas i zapoznaniu ich z naszym marzeniem, którym była swobodna wymiana doświadczeń polegająca na tym, że to my ich słuchamy i inspirujemy się nimi. Jednocześnie przynosimy im swoje inspiracje, wymieniając się przy tym doświadczeniami. 

I z jakimi reakcjami lokalnej społeczności się to spotkało? 

– Bardzo pozytywnymi. Yogyakarta jest niesamowitym ośrodkiem sztuki. Jest tutaj wiele galerii komercyjnych. W miejscu, w którym się znajdujemy (czyli w południowo-wschodniej części miasta, które jest ogromne i złożone z różnych wiosek) działa wielu artystów. Każdy garaż to studio, każdy narożnik zapełnia coś stworzonego przez artystów. W związku z tym odbiór był bardzo dobry. Oni też mieli swoje oczekiwania względem naszej działalności, względem tego, jak powinniśmy się zachowywać, czego nie powinniśmy robić. Tutaj ludzie nie boją się powiedzieć wprost tego, czego chcą. 

Warto także wspomnieć, że działania Sesamy związane z edukacją ekologiczną doprowadziły do podjęcia przez lokalne władze konkretnych działań w kwestii powstania Banku Śmieci w waszej miejscowości, prawda?

– Tak jest. Stało się to dzięki szeregowi działań, podjętych razem z artystami, którzy przyjeżdżali na rezydencję. Był to teatr cieni z plastiku oraz próba zbudowania systemu segregacji odpadów. Wspólnie z lokalną społecznością zrealizowaliśmy także festiwal, na który przyjechał szef regionu. Powiedział, że chętnie się w tę inicjatywę zaangażuje. Co prawda jeden Bank Śmieci już tutaj funkcjonował, jednak chodziło nam o to, by wspólnie stworzyć bardziej perfekcyjny system segregacji wywozu śmieci. Zaledwie trzysta metrów od nas powstaje większy bank, który – mam nadzieję – przejmie tę rolę i stanie się esencją tego, co wspólnie zaplanowaliśmy. 

Adamie, jesteś także częścią fundacji Razem Pamoja, która – podobnie jak Sesama – robi wiele dobrego na polu integracji polsko-indonezyjskiej. Chciałbym jednak poświęcić chwilę na rozmowę na temat waszych niedawnych działań, a mianowicie współpracy z Pop Up Radio oraz Queerowym Majem, podczas której zaprezentowaliście selekcję queerowych dźwięków z Indonezji. Pozwól, że wcielę się nieco w adwokata diabła – było co prezentować? Wydaje mi się, że Indonezja jest jednak krajem, w którym temat seksualności obarczony jest pewnym kulturowym tabu. 

– Takim samym tabu jak w dzisiejszej Polsce. Trzecia płeć jest głęboko zakorzeniona w kulturze tak jak w Indiach. Kultury Indii i Indonezji się często przenikają. Oczywiście, radykalizm powoduje, że te tematy są delikatne, ale inność jest tutaj inaczej odbierania niż w Polsce. Oczywiście, środowiska LGBT+ nie mają tutaj łatwo – trudno mi porównywać gdzie jest łatwiej, a gdzie trudniej. Niemniej jednak scena alternatywnej muzyki, odnosząca się do różnych ruchów i społeczności jest dość duża. Tutaj żyje ponad dwieście milionów ludzi, więc zdecydowanie jest z czego wybierać. Udało mi się z moją partnerką wyselekcjonować dla naszego DJ naprawdę ciekawe kawałki, które odnoszą się do wielu tematów społecznych. Ci muzycy może nie są pokazywani w telewizji i nie bywają grywani w radiu, ale jak najbardziej młodzież śpiewa ich piosenki, ludzie znają ich teksty i unoszą rękę w geście solidarności z nimi. Nie jest to łatwy temat, ale faktycznie osoby trzeciej płci, będącej częścią tutejszej kultury, są tu potrzebne i akceptowane. Na przykład kiedyś w dobrym tonie było zaangażowanie takiej osoby do organizowania wesela, zajmowanie się przez nią dekoracjami czy makijażem. Są to osoby, które tak jak inni wierzą w jednego Mahometa, mężczyźni, którzy czują się kobietami i noszą burki i hidżaby. To są naprawdę ciekawe rzeczy, których nie widzi się w Polsce. 

Temat Indonezji jest jeszcze bardzo szeroki i otwarty, jednak cofnijmy się teraz do czasów sprzed Twojego wyjazdu na Jawę. Byłeś uczestnikiem projektu w ramach Programu Równać Szanse, który obchodzi w tym roku swoje dwudziestolecie. Pamiętasz, jaka była tematyka Twojego projektu?

– Pochodzę z Darłowa, gdzie uczęszczałem do Liceum im. Stefana Żeromskiego. Pani Dorota Kuriata, która była moją nauczycielką fizyki, z której – swoją drogą – byłem straszną nogą, zaproponowała mi objęcie funkcji reżysera filmu. Część z moich kolegów – jako liderzy – napisali projekt, na który otrzymali pewne fundusze w ramach Programu Równać Szanse. Właśnie w ramach tego projektu byłem zarówno autorem scenariusza, jak i reżyserem, a oni byli moimi aktorami. Udało nam się zrealizować film pod tytułem Dar, który był komplikacją moich fascynacji Davidem Lynchem i sztuką wideo. Pani Dorota zaproponowała mi wtedy wyjazd na Festiwal Filmów w Kaliszu Pomorskim, abyśmy mogli zaprezentować tam nasze dzieło. Zdobyliśmy wyróżnienie, ale poza tym na festiwalu poznałem mojego dotychczasowego przyjaciela, Artiego Grabowskiego, który zasiadał w jury, a który namówił mnie na studiowanie w Krakowie. 

Czyli udział w programie przyczynił się do drogi, którą obrałeś potem. 

– Totalnie. To był początek drogi, zawsze o tym każdemu mówię. Zaczęło się od trójki z fizyki, ale przede wszystkim dostrzeżenia przez Panią Kuriatę, której zawsze będę za to wdzięczny, takiego potencjału humanistycznego, który drzemał we mnie – uczniu klasy o profilu matematyczno-fizycznym. To była niesamowita przygoda. Przez pół roku mieliśmy dostępny komputer do renderowania filmów, posiadaliśmy cały potrzebny sprzęt video. To była niezwykła okazja do zaznajomienia się z tym, co – jak się okazało – w przyszłości robiłem i robię do teraz. Równać Szanse było zupełnym początkiem mojej drogi. 

A przed udziałem w Programie miałeś już do czynienia z montażem filmów czy nauczyłeś się wszystkiego dopiero w trakcie realizacji projektu? 

– Robiłem to już wcześniej, ale na o wiele mniejszą skalę. Wcześniej byłem tzw. Mistrzem w grach RPG i brałem udział w konwentach – tam nauczyłem się pisać scenariusze. Zafascynowany filmami różnych reżyserów nabyłem małą kamerę, ale nie była w stanie wiele zdziałać. Robiłem jakieś próby, montaż wewnątrz aparatu czy jakieś projekty w Photoshopie, ale to dopiero w trakcie mojego udziału w Równać Szanse dostałem prawdziwą kamerę na kasetę, z której zgrywałem pliki wideo na komputer i montowałem materiał w profesjonalnym oprogramowaniu. Program Równać Szanse umożliwił nam zrobienie półrocznej produkcji, co – nawet dziś, a znam się trochę na projektach – jest niesamowite. Zrealizowaliśmy film z naszej wyobraźni. 

Udział w Programie rozwinął w Tobie jakieś kompetencje, które przydały Ci się w tej „indonezyjskiej” części życia?

– Tak, jak najbardziej. To był mój początek managerowania i zarządzania ludźmi. Nigdy wcześniej nie byłem liderem projektu. To były moje pierwsze kroki w tej dziedzinie, a teraz głównie tym zajmuję się w życiu. Współpracuję i kieruję wieloma projektami, nie tylko Sesamą, właśnie dlatego, że zacząłem robić to wtedy. 

Czyli zgłaszając się do projektu nie byłeś „lokalnym działaczem”?

– Nie byłem. Wtedy w Darłowie nie dostrzegałem środowiska, które byłoby zainteresowane kreatywnym rozwijaniem umiejętności. To była jedyna grupa, którą znałem, w którą mogłem się zaangażować. Wcześniej robiłem to za pośrednictwem Internetu, ponieważ społeczność graczy gier RPG była grupą zebraną wokół forum internetowego, gdzie ustalaliśmy wspólnie zasady i materiały do gry – to jednak nie było na żywo, kontaktowaliśmy się tylko online. 

Czyli można zaryzykować stwierdzenie, że młodzież potrzebuje inicjatyw takich jak Równać Szanse. 

– Potrzebuje jak najbardziej. Ja w tym momencie zajmuję się tym, co Równać Szanse robiło ze mną. Staram się z Sesamą budować rzeczy, które młodszym twórcom bez „dojść” do instytucji mogą umożliwić działanie i realizowanie ich szalonych idei. To jest to, czym zajmuje się Równać Szanse, z tym że na ogromną skalę. Podejmuję te same zagadnienia i czuję tę misję. Uważam – i zawsze uważałem, że karma musi wrócić w drugą stronę. 

Jesteś w stanie stwierdzić jak różni się realizowanie projektów w Indonezji od tego, jak robi się to w Polsce?

– Na pewno różni się sposób pozyskiwania środków na takie działania – takich programów jak Równać Szanse można szukać ze świecą. W tym momencie jestem na etapie rejestrowania Sesamy w Indonezji, ponieważ do tej pory działaliśmy podpięci pod Fundację Razem Pamoja. Przez te kilka lat nazbierałem znajomości i kontaktów, więc z tego, co zauważyłem – te misje się pokrywają. Różnicą jest to, że ludzie mają tu troszkę więcej luzu w realizacji projektów. Nie są zależni, jest o wiele więcej spotkań face to face i zaangażowania lokalnych społeczności z różnych kultur. Jednak mówienie o różnicach kończy się na mówieniu o podobieństwach. To jest całkiem ciekawe, bo w wielu projektach, które realizowaliśmy w Indonezji skład był mieszany – połowa uczestników pochodziła z Polski, połowa urodziła się tutaj, na Jawie. Te energie się uzupełniają, a dwie grupy zaczynają wyciągać z siebie najlepsze cechy, a stres czy lenistwo schodzą na drugi plan. Ludzie się świetnie bawią, a to moim zdaniem jest najważniejsze. Nawet w projektach w „prawdziwej pracy”. Jeśli wyciągamy z tego odrobinę zabawy, to pracuje się lepiej, a uczestnicy są po prostu zadowoleni. Oczywiście – wszędzie dużym elementem jest stres, a tego tutaj na miejscu nie zauważyłem. To wynika też z kultury. Indonezyjczycy nie okazują stresu, bo jest to niemile widziane, żeby ktoś krzyczał czy miał do kogoś pretensje. To jest faktycznie potężna różnica, ale wynika z kulturowych i ekonomicznych przyczyn. No i przyczyną takiego podejścia może być też pogoda. Tutaj dzień ma dwanaście godzin, zawsze świeci słońce, a ludzie nie muszą zarabiać na ogrzewanie. 

Wyobraźmy sobie taką sytuację – wracasz do Polski i decydujesz się na koordynowanie projektu w ramach Programu Równać Szanse. Jest o Indonezji? 

– Mógłby być. Tak jak wcześniej wspominałem, nasze granice zależą od naszego myślenia. Gdyby zbudować projekt, który umożliwiłby młodzieży stąd i stamtąd spotkać się w ramach tego projektu – w jakikolwiek sposób, na przykład poprzez działanie online, zapewne powstałaby świetna platforma, w ramach której każdy by się wiele nauczył. I pewnie tak, chciałbym, żeby taki projekt był związany z Indonezją. Zresztą to pytanie jest związane z moim myśleniem o tym, dlaczego nie robię w Darłowie tego, co robię tutaj. Wydaje mi się, że przyjdzie na to czas. 

Oby! Na pewno będę trzymał za to kciuki. Adamie, kończąc już naszą rozmowę, chciałbym spytać Cię o to, co poradziłbyś czternastoletniemu sobie, mając już doświadczenia i wiedzę „z dwóch światów”.

– Po pierwsze – więcej robienia, mniej gadania. Nie bój się realizować swoich pomysłów, choćby były według Ciebie głupie, bo potem okazuje się, że głupie pomysły są mądre. Tak, przede wszystkim poradziłbym sobie, żeby się nie bać. Bo ten strach powstaje z wielu czynników, także z otoczenia, które mówi: „weź, nie rób tego, to jest nudne”. Oni sami w siebie nie wierzą, tak jak Ty czasami w siebie nie wierzysz. 

Adamie, dziękuję Ci pięknie za rozmowę! Życzę Ci, aby Twoje działania w Indonezji przyjęły taką samą skalę jak Równać Szanse. Samych sukcesów i wszystkiego dobrego.

– Dziękuję bardzo za rozmowę!

 

Adam Gruba – absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz Indonesian Institute of The Arts w Yogyakarcie. Twórca community huba Sesama oraz członek fundacji Razem Pamoja. Alumn programu Równać Szanse.

Kontakt

Chętnie pomożemy i rozwiejemy wątpliwości

Paweł Walecki

🧑‍💼 Dyrektor Programowy

✉️ pawel.walecki@civispolonus.org.pl

☎️ 609 458 344

ℹ️ Sprawy merytoryczne