[#3] Źródłem problemów młodzieży są dorośli – Ryszard Michalski
Data publikacji: 12.12.2022O dojrzewaniu, problemach młodzieży i wadze, jaką ma praca z ludźmi opowiada nam Pan Ryszard Michalski, animator kultury, autor i realizator programów edukacyjnych, w tym Programu Równać Szanse.
Rafał Jutrznia: – Dzień dobry Państwu, Rafał Jutrznia się kłania i zaprasza na kolejną z cyklu rozmów, w których spotykamy się z osobami związanymi z programem „Równać Szanse” oraz ich inspirującymi historiami. A ze mną Pan Ryszard Michalski, ekspert Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży oraz programu Równać Szanse. Dzień dobry, Panie Ryszardzie.
Ryszard Michalski: – Dzień dobry, dzień dobry!
Tak na początek, gdyby miałby Pan się przedstawić naszym słuchaczom i czytelnikom, to na czym polega Pana rola eksperta w programie?
– Jako ekspert oceniam wnioski, ale też przez prawie jedenaście lat moja organizacja – Stowarzyszenie „Tratwa” – prowadziła regionalny ośrodek programu na Warmii i Mazurach, Kujawach i Mazowszu. Jesteśmy z programem od jego początku, a z Polską Fundacją Dzieci i Młodzieży jeszcze dłużej.
Był Pan jednym z pierwszych koordynatorów projektu w ramach programu „Równać Szanse”. Jak wyglądała praca przy budowaniu od podstaw czegoś – tak naprawdę – zupełnie nowego.
– Pewnego rodzaju matecznikiem dla Stowarzyszenia Tratwa była Warmia i Mazury. Na przełomie XX i XXI wieku było to wciąż dla młodych ludzi miejsce trudne do życia. Moja organizacja specjalizowała się w pracy z młodymi, którzy byli marginalizowani przez ogół ze względu na swoją kulturę. To byli ludzie w większości rekrutujący się i tworzący tak zwane „spontaniczne kultury młodzieżowe” – od skinheadów, przez punkowców, aż do metalowców. Misją naszego stowarzyszenia było tworzenie pomiędzy dorosłym społeczeństwem i jego instytucjami a tymi młodymi zrewoltowanymi ludźmi dialogu i form, w których obie te grupy byłyby sobie wzajemnie potrzebne. Uważaliśmy – i uważamy nadal, że młodzi nie tylko są przedmiotem oddziaływań pedagogicznych, lecz mają także własną wiedzę i mądrość, która jest inna od mądrości doświadczonych rodziców i dziadków. Świat współczesny koniecznie wymaga dialogu pomiędzy tymi grupami. Nasz pierwszy projekt o nazwie „Inny kontynent – Trygon” robiliśmy właśnie w ramach „Równać Szanse”. Realizowaliśmy go w jednym z najtrudniejszych obszarów województwa warmińsko-mazurskiego, bo w okolicach Braniewa i pod granicą z Obwodem Kaliningradzkim wśród ludności bardzo mieszanej, ludności polsko-ukraińskiej. Celem projektu było poszukiwanie czegoś, co jest siłą tych społeczności. Paradoksalnie, odkryliśmy tę siłę w tym, co w innych aspektach rzeczywistości jest słabością regionu. Warmia i Mazury to społeczność ludzi emigrantów – czy to z Wileńszczyzny, czy z Ukrainy. Ludzi, którzy musieli zostawić swoją rodzimą kulturę. Powstawały niezwykłe historie, które zostały przez nas wykorzystane do budowania tożsamości tych młodych ludzi. „Tratwa” działała od 1993 roku i nasze spotkanie z Polską Fundacją było spotkaniem wyczekiwanym i utęsknionym. Spotkaniem z kimś, kogo w tej naszej rzeczywistości niezwykle brakowało. Mieliśmy niezwykle silne poczucie wspólnoty celów i metod działania, a przede wszystkim tego, co jest dla nas najważniejsze, czyli szacunku do młodego człowieka i wiary w to, że ich potencjał jest komuś do czegoś potrzebny. I rzeczywiście to, co drzemie w Równać Szanse, to fakt, że program pokazuje światu dorosłym, że młodzi ludzie są potrzebni. Że nie są tylko kimś, kogo trzeba wesprzeć, ułaskawić i ukształtować. Są ważnym i bardzo istotnym elementem społeczeństwa, do którego mogą wiele wnieść.
Ma Pan duże doświadczenie w pracy z młodzieżą, co zresztą doskonale widać i słychać. Na pewno wyrobił Pan sobie już opinię o tym, co jest w młodych ludziach i działaniach z nimi najbardziej ekscytujące. Co jest tym czynnikiem, dla którego warto tę pracę wykonywać?
– To jest sposób na przeciwdziałanie znieczuleniu i rutynie. Drugą rzeczą jest to, że praca z ludźmi daje szansę na zaspokojenie czegoś, co ja nazywam naczelną potrzebą ludzką – mianowicie tego, aby być potrzebnym. Program „Równać Szanse” tę potrzebność daje.
A z drugiej strony – czy w pracy z młodzieżą pojawiają się trudne do pokonania wyzwania?
– Bez przerwy. Na szczęście, że się pojawiają. Sens działania polega na tym, by pokonywać te wyzwania. Powiem jednak coś, co może nie być zbyt popularne – problemy, na które napotkaliśmy, nie były wśród młodych ludzi, choć spotykaliśmy się z przemocą i ogromnymi zasobami ludzkiego nieszczęścia. Natomiast głównym źródłem problemów z młodymi ludźmi są dorośli. Zawsze byli dorośli. Przede wszystkim to, że próbują straszliwie mocno trzymać się swoich ról, które dają gwarantowaną społecznie i instytucjonalnie siłę do wymuszania czegoś na młodych ludziach. Pamiętam jak portier instytucji, w której pracuję, a w której w pewnym momencie koczowało „kolorowe plemię punkowskie” chciał mi powiedzieć komplement – powiedział więc: „Panie Ryśku, ale ich Pan okiełznał!”. To pokazuje rodzaj optyki, który jest nie do przyjęcia. W tego rodzaju działaniach sens ma właśnie wykorzenianie tego rodzaju spojrzenia na rzeczywistość. Nie możemy okiełznywać i narzucać. Są dużo ciekawsze rzeczy do robienia.
Czyli najlepsze, co można dać młodym ludziom, to swoboda działania?
– To brzmi tak, jakbyśmy mieli zostawiać młodych samym sobie – niech robią, niech spadną na łeb z pierwszego piętra i doświadczą rzeczywistości. Tymczasem jest proces dużo bardziej skomplikowany.
To jak znaleźć ten złoty środek?
– Konieczne jest rzeczywiście to dochodzenie do samodzielności i indywidualności. Ono dokonywało się w procesie samodzielnych i odpowiedzialnych prób. Jednak to, co jest niezwykle istotnym elementem kultury i relacji pomiędzy ludźmi, to związek. Niezbędni są w tych programach dorośli. Nie jako poganiacze i wychowawcy, a jako majeutycy*, czyli tacy, którzy pomagają się rodzić. Młodzież powinna być samodzielna, ale nie samotna. Bardzo istotną rzeczą w takich przedsięwzięciach jak „Równać Szanse” jest to, żeby byli tam ludzie, którzy mają wolę, serce oraz umiejętność towarzyszenia młodym ludziom. To towarzyszenie nie może opierać się na przemocy i mądrzeniu się, ale na przykład na zadawaniu pytań, jak robił to majeutyk Sokrates. To, co prowadzi też do samodzielności to umiejętność korzystania z tego rodzaju wspólnoty. Jedną z podstawowych rzeczy, których mogą się uczyć młodzi ludzie w tak niezwykłych i unikalnych programach jak „Równać Szanse”, jest to, jak być w relacji z dorosłymi i jak z ich towarzystwa właściwie korzystać.
Towarzyszenie młodzieży to misja?
– Pewnie tak, jeśli jednak podchodzi się do tego z myślą o tym, że jest to misja, to natychmiast jest się na zewnątrz relacji. Te działania sprawdzają się wtedy, gdy dla dorosłego i dorastającego uczestnika relacji są równoważnie istotne. Dorosły nie może mieć misji, by przerobić młodego człowieka na takiego, jakiego sobie wyobraża. Musi znaleźć taki obszar, w którym jego cel i efekt jest równoważny dla jednej i drugiej strony. To jeden z podstawowych i dobrych elementów relacji dorastający – dorosły. Patologiczną cechą rzeczywistości, w której żyjemy, jest to, że instytucje publiczne pracujące w sferze społecznej inaczej widzą relacje z ludźmi. Wygląda to właśnie tak, jak nie powinno – jest to rodzaj wypracowywania ludzi w materiał, których jest dla tych instytucji użyteczny i miły.
Mówił Pan o powiązaniach młodych ludzi z kulturą. Młodzież ją rozwija, a czy uczestnictwo w kulturze rozwija młodzież?
– Zależy jakie. O młodzieży nie można mówić jako o jednorodnej masie. Istotą młodości jest to, że jest ona bardzo zróżnicowana, szczególnie dzisiaj. Tak samo nie można powiedzieć o kulturze, jako czymś jednolitym. Zdaje się, że rozpada się ona w wiele różnych nisz, w których ludzie są. Te nisze – nie każde – prowadzą do emancypacji człowieka, stworzenia indywidualności, która jest w stanie prowadzić dialog z życiem. Są nisze niebezpieczne, ogłupiające i niebezpieczne dla innych. W tej kulturze, w jakiej żyjemy koniecznie o tym pamiętać. To są obszary nietolerancji, brutalności i ogłupiałej konsumpcji. Jedną z rzeczy, które trzeba mieć na uwadze, jest to, że te obszary nisz nie są sobie równoważne i równe.
Obserwuje Pan losy swoich podopiecznych?
– Tak, mamy kontakt z wieloma ludźmi, którzy przechodzili przez nasze projekty. Pojawiają się zwykle Ci, którzy odnieśli sukces – oni mają coś do powiedzenia. Satysfakcję daje to, że jest ich wielu. W tej chwili nawet w różnych częściach świata. Jednak o tych, którzy nas nie lubią lub przegrali wiem mniej, a tacy muszą również być. Żaden projekt nie jest miejscem, w którym coś się produkuje. W tego rodzaju przedsięwzięciach liczy się to, że człowiek, który od nas wychodzi odpowiada za to, co czyni. Naszą rolą jest zapewnienie warunków, z których korzystanie mogło mu pomóc.
Panie Ryszardzie, dziękuję serdecznie za tę dającą dużo do myślenia rozmowę. Życzę, aby tych osób, które przychodzą po latach z sukcesami do opowiedzenia było jak najwięcej. Dziękuję także słuchaczom oraz czytelnikom, których zapraszam już niedługo na kolejną rozmowę. Do widzenia, wszystkiego dobrego!
– Powodzenia, dziękuję za rozmowę.
______
Ryszard Michalski – olsztyński animator kultury, historyk sztuki, realizator programów animacyjnych i edukacyjnych oraz lider Stowarzyszenia „Tratwa”. Ekspert Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży, a także koordynator jednego z pierwszych projektów, realizowanych w ramach Programu Równać Szanse.